Szukaj na tym blogu

Skoro trafiłeś tu już mój drogi czytelnik, zostaw proszę po sobie jakiś ślad w komentarzach do czytanych opowiadanek.
Ciekaw jestem Twoich opinii o nich a może nawet i sugestii na ich dalszy ciąg lub innych tematów :)

niedziela, 25 lutego 2024

Skuteczne treningi personalne

Nastał nowy rok a wraz z nim nowe postanowienia... Zwykle miałem kpiący bardzo stosunek do takich obiecanek samemu sobie, że teraz się biorę za coś, że od tego dnia będzie "nowy ja", nowe zasady, itp.

Tym razem jednak okazało się, że moje postanowienie "ogarnięcia się" które od jakichś 3 miesięcy już we mnie zakiełkowało zgrało się z ogłoszeniem w social mediach trenera personalnego o którego wysokiej skuteczności już od jakiegoś czasu dochodziły mnie słuchy. Pomyślałem więc, że może takie zewnętrzne wsparcie motywacji będzie naprawdę dobrą pomocą do szybszego osiągnięcia moich celów – zrobienia masy i pozbycia się oponki z brzucha.

Zadzwoniłem więc na podany w ogłoszeniu numer i odbyłem zaskakująco konkretną męską rozmowę. Trener ów zapytał mnie w żołnierskich słowach, czy naprawdę jestem zdeterminowany i czy w związku z tym bez żadnych wykrętów będę wykonywał jego polecenia. Mimo, że bardzo daleko mi od takiej postawy, bo bardzo cenię sobie swoją niezależność i decyzyjność pomyślałem, że tym razem mogę zrobić mały wyjątek i bez dyskusji żadnej zaufać specjaliście, którego skuteczność tak wysoko ocenia niemal 100% z nim ćwiczących.

Umówiliśmy się więc na pierwszy trening. Przyznam, że gość swoim wyglądem faktycznie potwierdzał, że sporo wie o kulturystyce i sportach siłowych. Był do tego wysoki a jego rysy były bardzo męskie, głos niski – widać było wręcz gołym okiem, że testosteronu ma chyba w sobie tyle samo co krwi. Od razu zabraliśmy się za konkrety. Po zmierzeniu na specjalnej wadze poziomu mojej tkanki tłuszczowej omówiliśmy cele do jakich dążyć będziemy – nad jakimi partiami mięśni pracować głównie będziemy i jaką docelową wagę mieć mam już po 3 miesiącach. Na tym treningu sprawdziliśmy też "moje maksy", tj. jakie największe ciężary są dla mnie osiągalne na ten dzień. 

Na kolejny trening już miałem rozpisaną przez niego dietę na najbliższy miesiąc i całą listę suplementów którymi mam wspierać się podczas całego tego cyklu treningowego. Było wsród nich głównie białko, kreatyna ale i preparaty podnoszące produkcję własnego testosteronu.

Na treningi umawialiśmy się o bardzo późnych porach, zwykle od godz. 23.00, kiedy już wszelkie obowiązki zawodowe i dnia codziennego były za mną. Mój trener uważał, że skupienie myśli tylko na treningu i nie zawracanie sobie głowy czymkolwiek innym również poprawia skuteczność ćwiczenia. Często więc bywało tak, że mieliśmy całą siłkę tylko dla siebie i nie trzeba było czekać aż jakieś stanowisko się zwolni...

Efekty ćwiczenia zaczęło być widać naprawdę zaskakująco szybko, już po 2 tygodniach pomiary wykazały zaskakujący progres i tym samym dały mi zastrzyk dodatkowej motywacji.

Podporządkowanie się trenerowi bez najmniejszego pola do dyskusji okazało się zatem opłacalne. To jednak miało wkrótce dotyczyć również obszarów których bym się zupełnie nie spodziewał... 

Po naszym treningu, w którym mój trener również aktywnie uczestniczył szliśmy razem do szatni.  Widziałem wtedy często jak wychodził on  goły spod prysznica i zawsze ciężko aż było mi się oprzeć, aby nie spojrzeć na jego idealnie wytrenowane ciało. Na początku zawstydzony nieco tą sytuacją trochę tak ukradkiem zerkałem na niego takiego w całej okazałości. On zachowywał się bardzo swobodnie i wydawało mi się jakby zupełnie nie zwracał uwag na to moje zerkanie. Pomyślałem, że pewnie przywykł zresztą już do tego, że jego podopieczni patrzą jak on wygląda i sami też wyobrażają sobie siebie takich. Z czasem i ja więc chyba coraz mniej kryłem swoje ukradkowe spojrzenia na to jego tak kulturystyczne ciało a nawet pozwoliłem sobie powiedzieć mu, że bardzo chciałbym jak on wyglądać.

Szatnia nasza była podłużna i bardzo wąska. Na jednej ścianie były szafki a na drugiej ławeczki. Zdarzało mi się więc tak siedząc i ściągając swój strój treningowy widzieć jego przeciskającego się obok mnie do swojej szafki nagiego, wprost spod prysznica, idącego po swój ręcznik. No muszę przyznać, że była to sytuacja dla mnie naprawdę dotąd niewyobrażalna. Wielki, wysoki facet ważący co najmniej ze 120 kg przechodzący nago jakby nigdy nic obok mnie (siedzącego na ławeczce) ze swoim świeżo wymytym kutasem dyndającym na wysokości mojej twarzy. A muszę powiedzieć, że wyglądało na to, że nie tylko jego mięśnie od tego treningu mu urosły ale i jego kutas był naprawdę mocno "przypakowany". Był tak masywny i mięsisty, że miałem wrażenie jakby niemal w erekcji był. A przecież widziałem, że dość swobodnie zwisa mu on...

Jakiś miesiąc po rozpoczęciu naszych wspólnych treningów zdarzyła mi się taka sytuacja, że moje suplementy się skończyły a ja w tym zabieganiu zapomniałem nowych kupić sobie. Po skończonym treningu powiedziałem więc trenerowi, że dziś supli nie przyjmę. I tu aż zdziwiłem się jego kategoryczną wręcz reakcją. Powiedział mi, że takiej opcji nie ma! Że jak zgodziłem się wszystkie jego polecenia wykonywać posłusznie to on nie przyjmuje do wiadomości, że zawalać zaczynam jego skrupulatny plan.

I w tym momencie stało się coś mega zaskakującego! On stojąc tak nago przede mną siedzącym na ławce, złapał mnie stanowczo obiema rękoma za głowę i przyciągnął mocno do swojego gęsto zarośniętego czarnymi włosami krocza i powiedział krótko: "Dziś więc użyczę Ci swoich suplementów!" I nim cokolwiek zdążyłem mu powiedzieć on sprawnym ruchem złapał mnie jedną z rąk za moją żuchwę, odciągnął ją w dół (co dość mocno usta mi rozchyliło) i wpakował jednym pewnym pchnięciem niemal po same jądra swojego mięsistego kutasa w nie! Nim zaś zdążyłem jakkolwiek zaprotestować on powiedział tylko, że od dawna widzi jak mój wzrok głodnie spogląda na jego chuja więc teraz mam okazję w końcu zasmakowania go. Po chwili jeszcze dorzucił tylko, że zgodziłem się w końcu na wszystko co on zaproponuje więc mam siedzieć cicho i zająć się robotą, która zaraz mi da suplementy w czystej postaci.

Jedna część mnie chciała uciekać i walczyć ze swoim niespodziewanym "oprawcą". Druga jednak, która okazała się zdecydowanie bardziej przekonywująca, kazała mi się podporządkować autorytetowi i posłusznie wykonać wydane polecenie.

Jego wielki kutas stwardniał i urósł dosłownie w 10 sekund! On zaś zaczął mi go tym mocniej wpychać aż w gardło, jakby nie chciał pogodzić się z tym, że już cały nie będzie schowany w moich ustach. Miałem aż wrażenie, że zaraz się nim udławię, że udusi mnie nim chyba! Ale on nic sobie z tego nie robił i tak trzymając mnie wciąż pewnie za głowę zaczął rżnąć mnie w usta nie wyciągając całkiem  jednak tego wielkiego chuja z nich nawet na chwilę, tylko swoją żołędzią pocierając mocno o moje podniebienie. Czułem na nim dokładnie, jak ruchy te ściągają i nasuwają jego napletek na tę przyjemnie śliską żołądź. Robił on to w taki sposób i z takim zaangażowaniem, jakby było to kolejnym ważnym ćwiczeniem z naszego planu treningowego. Miałem wrażenie, że tylko o sobie myśli teraz i musi wykonać założoną ilość powtórzeń, a w tym przypadku pchnięć w moje usta.


I już po bardzo krótkiej chwili jego działanie przyniosło oczekiwane efekty. Dociągnął mnie z całych sił do siebie, nabił moje usta maksymalnie na swojego twardego już jak skała kutasa i zatrzymawszy ruchy frykcyjne zaczął spuszczać się bardzo obficie wprost w mój przełyk wydając przy tym męski bardzo jęk uniesienia! To było jak wtryskiwanie we mnie pod dużym ciśnieniem gęstego soku! Nic zaś nie pozostało mi innego jak pośpiesznie zacząć połykać cały ten ładunek białka i testosteronu jaki mi on zaoferował wprost ze swojego wielkiego dystrybutora. Kutas jego przy tym bardzo mocno pulsował, zaskakująco dużo zwiększając jego i tak już sporą średnicę. Dopiero po chyba 10 takich wystrzelonych porcjach zluzował swój uchwyt i dał mi chwilę wytchnienia od wciskania jego kutasa w moje gardło. Wysunął go wtedy z ust moich na tyle, że już tylko sama końcówka kutasa została w nich wciąż zanurzona i przejechał swoją zaciśniętą ręką po tym kutasie od samego podbrzusza aż po moje usta, wyciskając w ten sposób ostatnie kilka kropel spermy, która z niego jeszcze nie wypłynęła.


Skończywszy zaś swoje pojenie mnie tym "preparatem białkowym" powiedział tylko, że teraz już będę chyba pamiętał, aby nie zapominać się na trening przygotować...

Na kolejny trening już suplementy sobie kupiłem. Tym razem jednak ja ośmieliłem się na tyle, aby powiedzieć mu, że przyjmę je jedynie taką drogą co ostatnio. Że on przed treningiem ma je wypić, aby zaraz po nim identycznie mi je zaserwować...

Po trzech dniach wspólnie doszliśmy do tego, że potrzebuję nimi wzmacniać się nie tylko po ale i przed treningiem. W dni zaś nietreningowe miałem wpadać do niego też na chwil kilka, aby dawkę swoją również dostać. W końcu cel treningowy jaki założyliśmy był najważniejszy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz